środa, 24 grudnia 2014

4. Ruszamy na misje..... tylko dokąd?


-PERCY-


Wbrew propozycji Chejrona poszliśmy do Rachel, nie mogliśmy zanależć żadnych wskazówek dotyczących porwania Annabeth. Utrudniał to fakt, że wisior był gorący. Kiedy próbowałem ochłodzić go wodą syczał i wyparowywał całą ciecz. W końcu Thalii wzięła mojego Orkana i zawiesiła na mim medalion podnosząc jego łańcuszek mieczem. Zanieśliśmy wisior do jaskini w której mieszka Rachel z nadzieją że dziewczyna będzie wiedziała po co Ann miała ozdobę. Wyrocznia potwierdziła fakt że Annabeth była u niej ale nie pamiętała medalionu. Obejrzała ozdobę. Odprawiła nad nim jakieś swoje czary (sypała kolorowe proszki, mieszała mikstury, szeptała zaklęcia niczym czarownica) i ochłodziła medalion do tego stopnia że mogłem wziąć go do ręki. Zacząłem uważniej przyglądać się wisiorowi. Był dziwny, z jednej strony był idealnie gładkim półkolem, a po drugiej stronie był tak jak by „poszarpany”. Poszukiwałem jakichkolwiek wskazówek. I wtedy się zaczęło. O czy Rachel rozbłysły na zielono, otoczyła ją zielona mgła. Oboje z Thalią czekaliśmy aż dziewczyna no nie wiem... coś powie?... np. przepowiednie... Żadna przepowiednia nie padła. Za to dostałem no nie... nie wierzę! (Thalia zaczęła się po cichu śmiać). Dostałem kolejny medalion!!!
Rachel wybudziła się z transu. I nic nie pamiętała. Spojrzała na mnie i dostrzegła oba wisiory.
-nie mówiłeś że dostałeś dwa-powiedziała lekko zmieszana
-drugi przed chwilą osobiście mi dałaś- to zaczęło mnie irytować
-śmieszny jesteś- bogowie... jak ona mnie wkurza-jeśli już to nie ja tylko wyrocznia delficka-tłumaczyła mi jak małemu dziecku. Thalia, widząc że jestem wściekły, przerwała naszą rozmowę. Wzięła oba medaliony i położyła na stole. W tym momencie stało się cos dość imponującego. Wisiory przyciągnęły się i zaczęły się nagrzewać. Nie minęła minuta a wypaliły dziurę w nowym stole Rachel.
- Ej!!!! Wiesz ile on kosztował??? To jest mahoń!!!- niespecjalnie zwracałem na to uwagę.
Medaliony leżały na podłodze i były tak gorące że stopiły się w jedno!!! Rachel się wkurzyła przyniosła wiadro wody , jakimś narzędziem do grilla złapała medaliony i wrzuciła je do owego wiadra. Wisiory, będące już jednym wisiorem ,zaczęły syczeć i wyparowały całe wiadro wody ,ale o dziwo tym razem ostygły. Wziąłem medalion do ręki. Był na nim teraz jakiś napis ,wiem że już kiedyś widziałem taki język ,ale nie potrafiłem go odczytać. Na pewno nie był po angielsku ani po starogrecku, ale jestem pewien że to przepowiednia. Thalia dała mi pozostałe rzeczy Annabeth, które wcześniej zabrała ze sobą. Postanowiliśmy że jutro rozgryziemy kwestię przepowiedni. Postanowiłem odprowadzić Thalię do jej domku. Jednak cały czas myślałem o Ann. Przecież ona nie ma broni, była nieprzytomna więc pewnie ją obezwładnili. Gdybym tylko wiedział o czym mówi przepowiednia. Może otrzymał bym jakąś wskazówkę. Jestem gotów otrzymać kolejną okrutną misję, ale oddajcie mi moją Annabeth. Kiedy odchodziłem od domku nr.1 zobaczyłem Jasona i Piper siedzących na dachu. I nagle mnie oświeciło. Francuski!!! Ta przepowiednia jest po francusku!!! Siłą ściągnąłem Piper z tego dachu (Jason nie był zadowolony). Córka Afrodyty przeczytała cała przepowiednie:



Twej uwadze umknie coś,
Uważaj! na twą śmierci tylko czeka ktoś.
Koniec początkiem, początek końcem,
strzeż się przed odrzuconym słońcem.
W twym życiu zmian nastąpi wiele
Na złe czy na dobre, to zależy od ciebie
Znany jesteś jako bogów dziecię
kłótniom wielu kres przyniesiecie
Skarb utracisz niechciany,
lecz otrzymasz upragniony.
Los twój został dawno przesądzony.
Spokój jest światłością, gniew zagłady porą,
zaufanie i miłość ratunkiem, a przyjaźń podporą.
Dziecię dwojga bogów równowagę przywróci,
Zło zostanie pokonane, już nigdy nie powróci.



Kiedy Ją usłyszałem troszeczkę mi ulżyło, miałem masę pytań i wątpliwości ,ale teraz miałem także czas, aby porozmyślać nad swoim życiem, ale bardziej nad tym, co wydarzyło dzisiaj. Tęsknie za Ann i mam nadzieję, że nic jej nie będzie. Poszedłem do domku Posejdona, rozejrzałem się. Nic się nie zmieniło od mojego ostatniego pobytu. Poczułem, że jestem na swoim miejscu. Wyciągnąłem spod łóżka swój plecak, który zawsze zabieram na misje. Zapakowałem do niego trochę ciuchów, nektar, ambrozję . Teraz już wiem co robić i gdzie iść. Jutro wyruszamy na misję.


***

niedziela, 16 listopada 2014

Prośby i podziękowania od Lili

Narazie opublikowałam 3 rozdziały , ale dla mnie sukcesem był już pierwszy dlatego musze podziękować moim przyjaciółkom So (Soł) mojej oficjalnej promotorce bloga i mojej osobistej motywatorce która pilnuje mnie żebym wstawiała rozdziały, Joy (Dżoj) mojemu korektorowi , wszystkim ludziom ze szkoły i całej rodzinie bo bez nich nie miała bym natchnienia. A najbardziej chcę podziękować Emi , która cudem wytrzymuje ze mną już trzeci rok, która zawsze mi pomaga i nawet nie wie jak dużo dla mnie znaczy fakt ,że czasem to ja moge jej pomóc.

Emi ten blog jest dla ciebie to są twoje historie ja tylko je zapisałam i połączyłam wszystkie razem. Uwierz w siebie !!! Jesteś ładna, zdolna. Bez ciebie spotkania, zabawy , nawet przyjaźń są puste, smutne.
Jestęś wspaniałą przyjaciółką.

Emi już wiesz że wszystkie trzy się angażujemy , ale czy wiesz że to jest pisane specjalnie dla CIEBIE?

A teraz prośby: jeżeli ktoś to czyta proszę o komentarz ,choćby ,,jestem,, albo ,,cztałam,, tylko żrbym wiedziała ile osób naprawdę to czyta . Prosze was!!!

Dobra to tyle. Dobranoc.

Lili

sobota, 15 listopada 2014

3. A prawda jest taka....

-THALIA-
- Okej.... To jest co najmniej dziwne - pomyślałam.
-Możesz mi łaskawie wytłumaczyć o co wam chodzi - był zirytowany i przerażony jednocześnie - czułam to.
- Dobra, dobra tylko tsunami Noe wywołuj.
To najpierw odpowiesz mi na pytanie.
-Jakie pytanie?
-Co robiłeś w sylwestra?
-Byłem z mamą i Paulem u sąsiadów, mogą to potwierdzić.
-Od kiedy to kłamstwa idą ci z taką łatwością?
-Ja nie kłamię!!!
-Ale ja widziałam cię na własne oczy! Ba , nawet wiozłeś mnie samochodem.
Wszystko dobrze pamiętam-zaczęłam przywoływać wspomnienia-30 stycznia przyleciałeś do San Francisco. - mówiłam-Na drugi dzień razem ty, Ann i ja poszliśmy na sylwestrowe disco bosko. Na początku było normalnie - migdaliliście się jak zwykle, a potem coś zacząłeś krzyczeć (nie wiem o co poszło). Krzyczałeś że Ann jest z tobą tylko dlat....
- Zaraz JA krzyczałem na Annabeth?
- Wysnułeś jakieś teorie, że ona cię nie kocha, że tylko udaje, że jest z tobą tylko przez twoje osiągnięcia, że tylko udaje mądrą, żebyś myślał, że jak potrzebujesz…
-Ale ja nig…
- Darłeś się jak głupi!!! - sama teraz też zaczęłam krzyczeć- Annabeth stała jak wryta. Nie mogła wyksztusić ani słowa, zaczęła płakać z bezsilności...
- To nie mogłem być ja. Nigdy bym czegoś takiego nie powiedział. Ja nawet nigdy czegoś takiego nie pomyślałem.- w głosie Perciego było słychać delikatną panikę.
-Kiedy już odchodziłeś, chciała coś powiedzieć, ale nikt nie usłyszał. Wszyscy gapili się na ciebie, a ją zagłuszał jej własny szloch. Zostawiłeś ją!!! Poszedłeś sobie!!! Zostawiłeś ją płaczącą w tłumie obcych ludzi. A teraz dziwisz się, że jest na ciebie wściekła?!
-W życiu tego nie zrobiłem. Kocham Annabeth. Nigdy o niej źle nie myślałem.
-Jeśli myślisz, że nie jestem na ciebie wściekła, to się mylisz. Gdyby nie fakt, że ostatnią strzałą, jaką miałam, strzeliłam w potwora, który mi nawiał przez ciebie, dawno leżałbyś martwy.
-Ale THALIA zrozum, ja nie byłem z wami na żadnym sylwestrze!!!-zaczął krzyczeć syn Posejdona.
-No to wytłum.....- przerwał mi głos z iryfonu: „Limit rozmów został wyczerpany, rozmowa zakończy się za 10 sekund. 10....9.....8....7….
- THALIA przyjedź do obozu. Proszę!!! Pomóż mi...- połączenie zgasło. Łowczynie chyba dadzą sobie radę beze mnie. Muszę odwiedzić  rodzinę, na chwilę wrócić do domu - pomyślałam biegnąc w kierunku Long Island.

-PERCY-
Na Thalię nie trzeba było długo czekać. 1,5 godziny po naszej rozmowie przez iryfon była już w naszym dawnym miejscu spotkań - pod jej sosną , sosną Thalii. Szybkość jej przybycia mnie nie zdziwiła. Zaskoczenie wywołał fakt, że przyprowadziła ze sobą swojego „kumpla”, który przedstawił się jako MarioDon - bożek zawiązanych sznurówek i wiedzy o prawdzie. We troje przeszliśmy do pawilonu jadalnego. MarioDon ( jak się okazało) potrafi wyczuć kłamstwo. Poprosił żebym opowiedział swoją wersję wydarzeń zaczynając od gwiazdki kończąc na dniu dzisiejszym i... stwierdził, że mówię prawdę. Potem przyszła kolej Thalii. Córka Zeusa opowiedziała swoją wersje wydarzeń i ..... NIESPODZIANKA kłamstwo!!!
-Ale…. -zaczęła tłumaczyć THALIA - ja opowiedziałam wszystko zgodnie z prawdą!!!
Dziewczyno- kontynuował MarioDon- nie powiedziałem przecież że TY kłamiesz. Powiedziałem że w twojej wypowiedzi było zawarte kłamstwo.
-To może oświecisz nas co jest kłamstwem?!
-Bogowie, czy wy nie możecie sami czegoś wywnioskować?!
-Nie możemy tracić czasu. Szybciej będzie jeśli nam powiesz - zasugerowałem. - To co dostaniemy odpowiedź?
-No dobra… - MarioDon zrezygnował z oporu - to nie ty byłeś na tej dyskotece, ale ktoś się pod ciebie podszywał.
-Ale kto? - spytaliśmy równocześnie z Thalią.
-Bogowie, czy wy sobie robicie ze mnie jaja, czy naprawdę nie potraficie myśleć?!
-No wiesz, niektórzy (czyt. Annabeth) nazywają mnie Glonomóżdżkiem, podobno jestem ciężko myślący.
-Wysilcie się trochę (czyt. Wiem ale nie powiem).
-Dobra to poprosimy podpowiedź - powiedziała THALIA.
-Poproszę koło ratunkowe "telefon do przyjaciela"
-No.... okej.....- zgodził się MarioDon. - Kiedy mamy sylwestra?
-31 grudnia.
-A o której godzinie mniej więcej nibyPercy zostawił was i uciekł z dyskoteki?
-No .... nie wiem, ale na pewno już po północy.
-Thalio - kontynuował MarioDon. - Kiedy twoje łowczynie wszczęły alarm anty-potworowy?
-Koło piątej rano- THALIA odpowiadała na wszystkie pytania.
-A gdzie zaczęłyście ścigać tego potwora?
-Na obrzeżach San Francisco
-I co to był za potwór?
-Metamorfit.
-A co on potrafi? - MarioDon był już zniecierpliwiony.
-Przybierać postać innych ludzi, zwierząt, roślin i rzeczy.
-I chcecie mi powiedzieć, że nic wam nie świta?!
-Czekaj - olśniło mnie - Metamorfit podszywał się pode mnie. Prawda? To był on. To on wrobił mnie w kłótnię z Ann! To on ją zranił!!!
-Tyko po co miał by to robić? - spytała Thalia - była wyraźnie oburzona, że to nie ona dostała olśnienia.
-Niestety, to też wiem - powiedział bożek. - Jakimś cudem wszystkie potwory weszły na ziemię i postanowiły zjednoczyć siły. Mają zamiar stać się panami świata i władać wszystkimi istotami żywymi.
-I niech zgadnę - powiedziałem- my mamy go pokonać
-No wiesz - jest taka przepowiednia...
-O nie… znów przepowiednia! Nienawidzę przepowiedni!- zakpiła córka Zeusa.
-Powiem wam tylko, że będziecie musieli wznowić stare znajomości i w pełni zaufać swoim przyjaciołom - powiedział MarioDon. - A i chłopcze - zaczął lekko panikować - biegnij szybko do obozu, bo zaraz będzie za późno!!! - MarioDon znikł. Została po nim tylko wizytówka:


MarioDon - bożek zawiązanych sznurówek i wiedzy o prawdzie.
Jeśli chcesz zawiązać sznurówki, dowiedzieć się, czy ktoś kłamie i jaka jest prawda - wezwij mnie:
1. Wrzuć do przedziurawionego buta drahmę.
2. Krzyknij : "Tu ktoś kłamie".
3. Na pewno przybędę (chyba, że akurat zrobię przerwę).


Z zamyślenia wyrwał mnie przeraźliwy krzyk. Krzyk mojej Annabeth!!! Pobiegłem w stronę jego źródła. Dobiegłem do ścieżki do pawilonu jadalnego. Najpierw zobaczyłem czapkę niewidkę i sztylet Ann oraz jakiś wisior, który dymił. Uniosłem głowę i zobaczyłem w oddali dwie gorgony lecące na wschód z nieprzytomną córką Ateny. Wokół mnie zebrała się grupka uzbrojonych herosów. Thalia chciała podnieść rzeczy zostawione przez Ann, ale oparzyła się o dymiący wisior. Przybiegł Chejron i rozgonił tłum.
-To co teraz zamierzasz zrobić? - spytał centaur.
Spojrzałem na Thalię - ja i Thalia znajdziemy Ann. Ale najpierw muszę odwiedzić Rachel, może ma jakieś wskazówki -THALIA pokiwała głową na znak zgody.
-Wiesz co Percy - powiedział centaur - myślę, że wizyta u Rachel jest nie potrzebna. Annabeth dopiero co u niej była. Dostała ten medalion -spojrzeliśmy wszyscy na dymiący wisior.

sobota, 25 października 2014

2. Mnie tam nie było!!!

-PERCY-
Po godzinie podróży na Mrocznym byłem już w obozie herosów. Miałem 3 godziny do kolacji. Pobiegłem zameldować się u Chejrona, potem zaniosłem swoje rzeczy do domku nr.3. Następnie udałem sie na poszukiwania Annabeth (tylko gdzie może być?). Odwiedziłem kolejno: domek nr.6 arenę, wielki dom, jaskinie Rachel, pawilon jadalny, pola truskawek, tory łusznicze, zbrojownie, i wszystkie domki. W domku Nr. 10 i dziewczyny od Afrodyty powiedziały ,że Ann poszła gdzieś z Piper. Ale gdzie mogą pójść córka Ateny i Afrydyty. Po krótkim czasie postanowiłem sprawdzić pomost. Trafiłem w dziesiątkę. Dziewczyny siedziały obie tyłem do mnie i rozmawiały. Piper jakby wyczuła ,że idę i szybko się odwróciła, swoją miną dała mi do zrozumienia "jestem zła, coś ty narobił, mam litość więc dam ci szansę żebyś to odkręcił" wstała i oddaliła sie w stronę domków. Byłem jej wdzięczny za to ,że dała mi pobyć z Ann sam na sam. Zanim zdąłyłem podejść i usiąć obok Ann ,córka Ateny stała już przede mną. Była rozgniewana, jej oczy były opuchnięte od płaczu. 
-Dlaczego płaczesz? Nie jesteś zadowolona że przyjechałaś do obozu?- nic nie odpowiedziała , patrzyła na mnie piorunującym wzrokiem- Czy to na mnie jesteś zła? 
- Odkryłeś Amerykę. Jaki niedowiarek się znalazł!!!- była nieźle wkurzona
- Ale co ja zrobiłem nie tak? 
- Nie udawaj że nie pamiętasz ostatniego sylwestra!!! A może Hera znów wyprała ci pamięć?!?!-to mnie trochę zdziwiło i jednocześnie zabolało
- Nie, Hera trzyma się z daleka od mojej pamięci. A sylwestra doskonale pamiętam. Byłem z rodzicami u znajomych (swoją drogą strasznie sie wynudziłem)
- Nie udawaj głupka!!! Dobrze pamiętam co się stało w sylwestra!!! -jej głos zaczynał zamieniać się w panikę, zaczęła płakać- Thali też pamięta. Nie udawaj!!!
-Ale ja mówię prawdę. Sylwestra spędziłem z rodzicami u znajomych.
- Proszę, nie kłam-mówiła przez płacz- Przypomnij sobie co się stało, ale zanim tego nie zrobisz nie pokazuj mi się na oczy- szlochając pobiegła w stronę swojego domku.
Stałem jak wryty. Co ja takiego zrobiłem? Jaki sylwester? Gdzie byłem z Ann i Thalią? Jekie kłamstwa? Jak ja mam się dowiedzieć o co chodzi?-te wszystkie pytania przemknęły mi przez głowę w ciągu jednej chwili ale skąd mam się dowiedzieć- zaraz ,zaraz........THALIA!!!!- z zormyślań wyrwał mnie głos kochny- czas na kolacje. Annabeth nie było na kolacji, ale najwyraźniej podzieliła sie swoimi rozterkami ze swoim rodzeństwem-wszyscy rzucali mi złowrogie spojrzenia. Wrzuciłem do ognia ofiarę dla bogini zgody i harmonii-Concordii (odkąd żyjemy w zgodzie z Rzymianami, oba obozy czczą greckich i rzymskich bogów). Po kolacji jak zwykle było ognisko. Dzieci Apollina śpiewały i grały na przeróżnych instrumentach (których nazw nie znam).
Przed północą poszedłem do mojego domku. Mimo zmęczenia nie mogłem zasnąć, non stop myślałem o Ann. Po dłuuugim rozmyślaniu wpadłem na pomysł. Wszedłem do łazienki, zapaliłem światło, odkręciłem prysznic. Utworzyła się mała tęcza. Wziąłem drahmę i rzucając ją w tęcze powiedziałem: Iris, bogini tęczy, przyjmij moją ofiarę. Pokarz mi....


-THALIA-
Uwielbiam być Łowczynią. Pani Artemida musiała odwiedzić Olimp więc chwilowo ja dowodzę. Ten pęd  wiatr, we włosach, adrenalina krzycząca "dorwę tego potwora". Wraz ze wszystkimi łowczyniami biegłyśmy za potworem tak zwanym Metamorfitem. Oprócz tego ,że lubi zabijać herosów jest wspaniały. Jak na potwora inteligentny, szybki a do tego zmienia kształt. Przechodzi metamorfozę, która trwa nawet nie sekundę. Ścigamy go od 6 miesięcy i cały czas się nam wymyka. Wytropiłyśmy Metamorfita nie daleko San Francisko, przebiegłyśmy za nim przez całe USA ,ale teraz czuję ,że go dorwiemy. Nagle dziewczyny zwolniły zaczęły się skradać, odwróciły się czekając na rozkazy. 
- Dobra dziewczyny otoczymy go i będziemy zacieśniać krąg. Kiedy nie będzie miał drogi ucieczki któraś z nas zabije łotra. A teraz rozproszyć się. - Według moich poleceń dziewczyny rozproczyły się w luźny okrąg, zaczęły zbliżać sie do potwora. Po chwili usłyszałam głos jednej z łowczyń (to oznaczało że potwór został pozbawiony ucieczki):
-Thalio! Chcesz czynić honory?
- Już idę!- weszłam w krąg łowczyń i zobaczyłam Metamorfita zaplątanego w spiżowe sieci (ciekawostka: spiżowe sieci pozbawiają potwory ich magicznej mocy) jego prawdziwą postacią był smok. Mały ,bezskrzydły - o łusce mieniącej sie w świetle - smok. Naprężyłam cięciwę łuku, wycelowałam w Metamorfita, jedna z dziewczyn zdjęła sieć (nie zabijamy bezbronnych potworów) i .......... nagle smok zaczął się zmieniać. I to w mojego brata!! Co więcej on gadał i to do mnie!!!:
-proszę proszę THALIA Greace. Chyba mnie nie zabijesz. Przecież.... Jestem. TWOIM . Bratem.-byłam co naj mniej zdziwiona ale nadal celowałam w potwora-tak to ja Jason Greace, przecież mnie nie zabijesz. Tak długo byłać sama nie miałaś  NIKOGO. A teraz pozbawisz jedyną spokrewnioną z to ą osobę. Znów będziesz sama....
- Nie !!! To wszystko nie prawda. Zawsze miałam przyjaciół potem rodzinę łowczyń a Jason mój prawdziwy brat jest w obozie półkrwi.- już miałam strzelić ,ale ktoś za mną krzyknął:
-THALIA!!! Jesteś tam?!?!?
Zdezoriętowana chybiłam moją strzłą. Potwór uciekł. "Dziewczyny! Pościg! Zanim ucieknie gdzieś daleko! Nie czekajcie na mnie"-krzyknęłam i wszystkie łowczynie (oprócz mnie) ruszyły w pogoń. Co to za pajac krzyknął!!! Ludzie już prawie zabiłam tego potwora . Rozejżałam się do okoła. Nic nie zauważyłam. Krzyknęłam:
- Gdzie jesteś?!?!
- Tuż za tobą.
- Gdzie nie widzę cię
- w iryfonie
- Percy?!?!?!
- Tak to ja. Słuchaj mam probl.....
- Percy ty idioto!!! Szukałam tego potwora pół roku!!! A ty mi go spłoszyłeś!!! - syn posejdona miał tak zawstydzoną minę ,że mój gniew przerodził się w rozbawienie.
- Przepraszam nie wieziałem, ale łowczynie są bardzo szybkie i sprytne. Napewno go dopadniecie.
- pewnie tak ale cały czas nam sie wymyka.-zrobiło mi sie trochę głupio ostatnio widziałam Perciego po wojnie z tytanami od tej pory wiele pezszedł a ja mu takie powitanie zgotowałam w końcu jesteśmy jakby kuzynami- dobra mów czego chcesz
- Mam problem. Ostatnio widziałem się z Annabeth i Gwiazdkę. A teraz przyjechała do obozu cała obrażona i gada o jakimś sylwestrze.......
Powiesz mi o co chodzi?
- Jak to jakimś sylwestrze?!? Przecieś byliśmy we troje na sylwestrze w San Francisko.......

sobota, 18 października 2014

1. O co chodzi?


10 miesięcy po pokonaniu Gai, Nowy Jork

-PERCY-
Wróciłem ze szkoły biegiem. Tak, wreszcie koniec roku szkolnego!!! Przebrałem sie ze stroju galowego (który nie należy do najwygodniejszych) i pobiegłem do samochodu. Za pół godziny mama i Paul wylądują na lotnisku (ciekawe jak im minął tydzień w Paryżu) nie mogę się spóźnić, ruszyłem. Zajęło mi to więcej czasu niż zwykle bo po głowie bez ustanku chodzi mi jedno pytanie: czemu Annabeth mnie ignoruje?
Tak, nie widziałem córki Ateny od zeszłych świąt Bożego Narodzenia. Dlaczego się nie odzywa? Dlaczego nie odbiera telefonów, nie odpisuje na emaile, zablokowała mnie na iryfonie? Zacząłem uważnie analizować wspomnienia z naszego ostatniego spotkania a raczej pożegnania. Nie znalazłem niczego podejżanego w naszej rozmowie:
- To co kiedy się zobaczymy?
- mam nadzieję ,że niedługo. Po za tym za 6 miesięcy będą wakacje. Zobaczymy sie w obozie herosów?
- tak inaczej bez ciebie nie wytrzymam
- zadzwonisz do mnie jak dolecisz do San Fracisko?
- Obiecuję
- Kocham Cię, wiesz?
- wiem
- do zobaczenia Glonomóżdżku
- do widzenia Mądralińska
Jak obiecała, napisała jak doleciała, ale po tygodniu przestała się odzywać!!! Emaile, SMS-y, telefon, Facebook,  iryfon, nawet listy!!! Na nic nie odpowiadała!!! 
Po głowie zaczęły mi krążyć czarne myśli. Może napadły ją potwory, może moja ukochana siedzi gdzieś w Hadesie.
Nie!!! Przestań - pomyślałem sobie - Ann jest silna, mądra i sprytna, napewno nie dałaby się zabić przez jakieś tam potwory -skarciłem się w myślach- napewno skupiła sie na nauce, jak na każde dziecko Ateny przystało. Nie miała czasu żeby zawracać sobie głowę mną. W końcu tyko raz w życiu jest się w liceum a ja zawsze na nią czekam. Ale aż tak długo by sie nie odzywała... A może... Nie to nie możliwe. Annabeth by mi tego nie zrobiła. Chociaż.... Tak długo się nie widzieliśmy.
Spokojnie znalazła by czas na znalezienie sobie innego chłopaka.... 
Te przemyślenia zakeły mi jakieś 20 minut. Byłem w połowie drogi na lotnisko. Zaraz po tym jak odbiorę mamę i Paula pojadę do obozu. Annabeth napewno już tam będzie, wtedy z nią porozmawiam. Przez cała dalszą drogę nie dopuszczałem do siebie żadnych ponurych myśli.
Dajechałem na lotnisko, mama i Paul powinnie zaraz przyjść. 
Nie lubię miejsc publicznych. To istnesiedliska potworów. Biedni śmiertelnicy nawet nie wiedzą że np. kupują gazetę pd cyklopa. Trzymałem sie na baczności. W pewnym momencie na parking wjechał znajomy wóz.wiedziałem że go znam, ba!! , ja wiedziałem że już nim jechałem, tyłków pytanie brzmi: Gdzie i kiedy?
Po chwili moją uwagę przykuła osoba, która właśnie podeszła do ów znajomego samochodu. To była..... Nie to chyba nie możliwe .... A może jednak.... Tak to napewno ona.... Annabeth!!! Ale zwykle jest już w obozie?
Wysiadłem z samochodu krzyknąłem: „Annabeth!“ i uśmiechnąłem sie do dziewczyny. Córka Ateny odrazu mnie zobaczła zrobiła jedną ze swoich smutno-obrażonych min wsiadła do somochodu który po chwili opuścił parking z piskiem opon. Zamurowało mnie. Ona ... I takie zachowanie. 
Już wiem co to za samochód. To wóz Argusa , którym tam wiele razy jechałem do obozu herosów. Cieszyłem się, Ann żyje!!! ale bardziej martwiło mnie jej zachowanie. 
Nagle przedemną mojawiła się mama i Paul.
- cześć Percy! Jak tam dałeś sobie radę? Długo czekasz ?
-cześć, nie niedługo, za dwa miesiące będę dorosły, potrafę o siebie zadbać.
- co stoisz taki zdziwiony jakbyś nas nie poznawał- powiedział rozbawiony Paul. Momentalnie się ocknąłem.
- wsiadajcie, jedziemy do domu
- to jedziemy

Po godzinie drogi byliśmy już w mieszkaniu. Pobiegłem do pokoju żeby się spakować, przecież trzeba wyjaśnić co jest z Annabeth. Muszę jak najszybciej dostać się do obozu.


- ANNABETH -
Co no sobie wyobraża!!! Po tym co mi zrobił?!?!
Jak on może się teraz usiechać jak gdyby nic niewiedział?!?!? I jeszcze jest zdziwiony że ja jestem zła!!!
Niech się lepiej do mnie nie zbliża bo go uduszę, spotem będę płakała. Przecież ja go kocham, albo kochałam, już sama nie wiem, mam straszny mętlik w głowie. Ciekawe co on o tym myśli....
- już jesteśmy w obozie- powiedział Argus. Bogowie jak szybko. Musiałam się nieźle zamyślić.
- dzięki za podwiezienie, pa.


Oto mój pierwszy rozdział mam nadzieję ,że się podoba.
Proszę o szczere komętarze.
Lili

czwartek, 16 października 2014

Hej! Jestem Lili...

Mam na imię Lili. Jestem córką Ateny. Na tym blogu będę pisała moją własną kontynuację książek Ricka Rodriana. Głównymi bohaterami będą oczywiście Percy Jackson i Annabeth Chase.

Tego bloga zakładam w ramach niespodzianki dla mojej koleżanki, która nic nie wie. Mam nadzieję , że Emi skapnie się, że to ja. Bo przecież wszystkie opowiadania pisze ze mną.
Proszę żeby każdy komętował każde opowiadanie jakie przeczyta (chcę znać wasze opinie). Ponad to zapraszm na mojego emaila - jeśli ktoś ma ciekawe pomysły może je podesłać mi na adres blogspot-percabeth@wp.pl - może czyjś pomysł znajdzie się e tym opowiadaniu.

Z góry przepraszam za wszelkie błędy ortograficzne (dysleksja)
Uwaga!!! Treść opowiadań może nie zgadzać sie z treścią książek Rodriana 
Czasem sama wymyślam np. Dodatkowych pomniejszych bogów, potwory


Opowiadania będę starała się dodawać co weekend.
Pierwszy rozdział w sobotę.

Lili